-Amy – Wyciągnęłam do niego rękę – Dziwne, że jesteś kuzynem
Care, a jeszcze nigdy się nie spotkaliśmy.
-Tak właściwie to spotkaliśmy się jakieś 20 minut temu –
Odwzajemnił gest i powiedział z uśmiechem.
-Jak to? – Wtrąciła blondynka widocznie zaskoczona.
-Chris na mnie wpadł i nawet nie przeprosi jak
człowiek. – Powiedziałam obojętnie – Przynajmniej wiem gdzie się tak
spieszyłeś. Ale to dobrze, bo jakbyś się spóźnił to byłaby lipa. –Zaśmiałam
się.
Omówiliśmy najważniejsze sprawy dotyczące pracy. Zajęło nam
to ok. 2h.
-Od tej chwili nie ma już odwrotu. Wpakowałeś się w to gówno
i z niego nie wyjdziesz – Powiedział Logan zbyt poważnie z kamienną twarzą, co
sprawiło, że wszyscy obecni wybuchnęli głośnym śmiechem.
-Taki biznes. Jedyne, co cię od niego uwolni, to śmierć. –
Rzuciłam obojętnie wstając i kierując się w stronę drzwi. – Na mnie już czas.
Widzimy się wieczorem u mnie. – Nie czekając na odpowiedź, wyszłam.
Mój dom był
niedaleko, więc postanowiłam iść na piechotę. Po drodze planowałam zrobić jakieś
zakupy na wieczór, bo jedyne, co znajdziesz w mojej lodówce to światło. Wolnym
krokiem weszłam do supermarketu i chwytając koszyk ruszyłam między półki.
Brałam z nich wszystko, co niezdrowe i kaloryczne, bo należy mi się czasem coś
od życia. Nie samymi marchewkami człowiek żyje. Do koszyka wrzuciłam kilka
paczek chipsów, przeróżne rodzaje ciastek, pianek, żelków i innych słodkich
przekąsek. Do picia kilka soków, colę i słodki napój gazowany, którego nazwy
nikt nie potrafi wymówić. Wzięłam też coś, czym mogę wypełnić lodówkę, żebym
miała, co jeść na śniadanie. Na koniec
zgarnęłam kilka butelek z procentami i ruszyłam w stronę kasy. Wyłożyłam
wszystkie zakupy na taśmę i zapłaciłam. Obwieszona torbami wyszłam ze sklepu i
spokojnym spacerkiem szłam w stronę domu.
Odetchnęłam z ulgą,
kiedy się w nim znalazłam, bo torby nie ważyły mało, a ja miałam na nogach
wysokie szpilki. Rzuciłam klucze i zakupy na blat w kuchni, po czym zdjęłam
buty, rzucając nimi w ścianę i przeklinając się, że nigdy więcej ich nie założę,
co oczywiście nie jest prawdą, bo je uwielbiam. Już miałam polegnąć na kanapie
w salonie, kiedy usłyszałam tą denerwującą melodyjkę dobiegającą ze stosu
rzeczy w kuchni. Gdzieś tam musiała być moja torebka, a w niej telefon.
Koniecznie muszę zmienić dzwonek.
Niechętnie go wykopałam i przejechałam palcem po ekranie
jednocześnie odbierając połączenie.
-Nie wiem kim jesteś, bo nie chciało mi się spojrzeć na
wyświetlacz, ale nie chce mi się z tobą gadać. – Wyrecytowałam chamsko.
-Szkoda, bo chciałem się spotkać. – Usłyszałam po drugiej
stronie i mentalnie walnęłam się w twarz, za to, że nie sprawdziłam, kto
dzwoni.
-No wiesz, skoro masz jakieś propozycje to może zmienię
zdanie. –Powiedziałam, próbując jakoś
ogarnąć sytuację.
-Może przyjadę po ciebie za 10 minut i zabiorę na jakiś
pyszny obiad. Co ty na to? - Zaproponował Justin.
-Może być, czekam. – Jak zwykle nie czekając na odpowiedź,
rozłączyłam się.
Pobiegłam na górę, żeby się przebrać i poprawić, chociaż
trochę swój wygląd. Założyłam ciemne, dopasowane rurki i chabrowy top. Na
ramiona zarzuciłam czarną marynarkę i zabrałam się za poprawianie makijażu.
Włosy delikatnie podkręciłam, uwydatniając moje naturalne fale. Spryskałam się
moimi ulubionymi perfumami Varsace i byłam gotowa do wyjścia. Idealnie, akurat
w tym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam po schodach, omal nie
zabijając się o własne nogi i otworzyłam. Ujrzałam jak zwykle przystojnego
Justina. Dałam mu buziaka i wyszłam z domu, zamykając za sobą drzwi.
Jak przystało na gentlemana Justin otworzył mi drzwi po
stronie pasażera i sam usiadł na miejscu kierowcy. Ruszyliśmy nie zamieniając
ze sobą żadnego słowa, przez co między nami panowała niezręczna cisza, której
nienawidzę. Wolę jak ktoś gada bez
sensu, niż ma się nie odzywać.
-Ładnie wyglądasz. – Nareszcie przerwał to milczenie. – Co
było takiego ważnego, że musiałaś zostawić mnie samego w łóżku? – Zapytał
-Przepraszam, ale nie mogę ci powiedzieć, bo jakbym to
zrobiła to musiałabym się zabić. – Powiedziałam poważnie, ale widząc jego
przerażenie wybuchnęłam śmiechem. – Wyluzuj, żartuję.
-To dobrze, bo przez chwilę serio myślałem, że to prawda.
Oh gdybyś
wiedział.
-Szkoda, że nie widziałeś swojej miny. – Dławiłam się
śmiechem. – A tak w ogóle, to gdzie jedziemy?
-Na obiad.
-Ugh. To wiem, ale gdzie?
-Myślałem o sushi. Może być? – Zapytał z nadzieją w głosie.
-O matko, kocham sushi. – Odpowiedziałam z entuzjazmem, bo
taka była prawda. To było moje ulubione jedzenie, ale niestety tylko moje, więc
prawie w ogóle go nie jadłam.
-To dobrze, bo ja też – Szatyn odetchnął z ulgą.
*Justin*
Zaparkowałem pod moja ulubioną knajpką sushi i wyskoczyłem z
samochodu, żeby otworzyć drzwi Amy.
Weszliśmy do środka i od razu dopieprzył się do nas ten
wkurzający, w dupę uprzejmy kelner.
Zaczął coś gadać, ale go olałem i zaprowadziłem blondynkę do mojego
ulubionego stolika pod oknem.
-Ten koleś jest nawiedzony.- Powiedziała siadając.
-To prawda. Jest z nim coś nie tak.- Stwierdziłem przez
śmiech i podałem dziewczynie kartę.
Kiedy Amy przeglądała menu, wpatrywałem się w nią jak w
obraz. Byłem zahipnotyzowany.
-Coś nie tak? – Spytała podnosząc głowę znad karty, tym samy
przyłapując mnie na wpatrywaniu się w nią.
-Nie, wszystko ok.- Czułem się głupio, ale nie dałem tego po
sobie poznać. – Wybrałaś już coś?
-Tak.- Powiedziała i pokazała mi nazwę w karcie, ponieważ
zapewne nie umiała jej wymówić.
Tak jak ty!
– Krzyczała moja podświadomość, bezczelnie się ze mnie nabijając.
Uciszyłem ją przypominając sobie jedną z tych kiepskich
piosenek z wkurzającą melodyjką typu Call
me maby i nucąc ja sobie w głowie.
Za chwilę przyszedł kelner i przyjął nasze zamówienie i zaraz
wrócił z dwiema lampkami japońskiego, śliwkowego wina.
-Nie powinieneś pić alkoholu, prowadzisz. – Upomniała mnie
blondynka – Nie chcę przez ciebie znowu trafić do szpitala.
-Spokojnie, to tylko kieliszek wina. Nic mi nie będzie.-
Zaśmiałem się, ale po chwili moja mina zupełnie się zmieniła, gdy zobaczyłem, kto
wchodzi do środka.
W drzwiach stanął nie kto inny tylko Harry.
Jedyne, o czym teraz myślałem, to reakcja Amy, kiedy go
zobaczy. W duchu modliłem się, żeby to się nie stało, chociaż niestety z moim
szczęściem graniczyło to z cudem.
Najgorsze jest to, że kiedy wszystko zaczęło się między nami układać,
może zacząć się walić. W najgorszym przypadku, Amy wysnuje swoją teorię na ten
temat, stwierdzi, że to zaplanowałem i nie zobaczę jej nigdy więcej. Ale na razie jest dobrze. Harry usiadł na
drugim końcu knajpki i chyba nas nie zauważył. Totalnie zestresowany
kontynuowałem rozmowę z blondynką i popijałem wino. Kiedy przynieśli nasze
zamówienie, zdążyłem się wyluzować i zapomnieć o Harrym, co okazało się być
błędem, bo byłem mniej czujny. Zjedliśmy nasze sushi, które tak btw było pyszne
i zbieraliśmy się do wyjścia. Całe szczęście, obyło się bez nieprzyjemnego
spotkania i spokojnie wyszliśmy na zewnątrz.
-Co się stało, że byłeś taki spięty?- Zapytała Amy, kiedy wsiadaliśmy
do samochodu. – Przez chwilę wyglądałeś jakbyś ducha zobaczył. – Zaśmiała się.
-Nie, musiało ci się wydawać. – Również zacząłem się śmiać,
dzięki czemu moja odpowiedź wydała się chociaż trochę wiarygodna.
*Amy*
Odpuściłam, chociaż wiem, że coś jest nie tak. Wrócę do tego
przy lepszej okazji. Zapowiadała się kolejna podróż w ciszy, czego nienawidzę.
Nie wiem, czemu zawsze jak jesteśmy w samochodzie, nie rozmawiamy. Żeby tego
uniknąć, włączyłam radio i akurat leciała jedna z tych beznadziejnych popowych
piosenek, które są tak kiepskie, że cały dzień potrafią siedzieć w twojej
głowie. Nie mogąc już dłużej wytrzymać z zamkniętą buzią, mimowolnie zaczęłam
śpiewać razem z Taylor.
Cause I
knew you were trouble when you walked in
So shame on
me now
Flew me to
places I'd never been
So you put
me down, oh
I knew you
were trouble when you walked in
So shame on
me now
Po chwili Justin postanowił do mnie dołączyć i śpiewaliśmy we
trójkę.
Flew me to places I'd never been
Now I'm lying on the cold hard ground
Oh, oh, trouble, trouble, trouble
Oh, oh, trouble, trouble, trouble *
Kiedy skończyliśmy na naszych twarzach tradycyjnie pojawiły
się ogromne uśmiechy, które przerodziły się w głośny śmiech, który zagłuszał
radio.
-Nie wiedziałem, że śpiewasz. – Powiedział złośliwie szatyn.
Chciałam powiedzieć, że przynajmniej lepiej od niego, ale
zostałam kopnięta w twarz przez moją podświadomość.
Kretynko!
Czy ty słyszałaś jego głos?! – Zbeształa mnie
Wewnętrzna ja ma rację. Ten głos jest cudowny.
-W samochodzie? Zawsze. – Odpowiedziałam po chwili przerwy na
rozmowę z wredną suką aka moja podświadomością.
Zanim się zorientowałam, byliśmy pod moim domem.
- Zaprosiłam Care i Logana, znając życie będziemy pić,
piszesz się?
-Picie mówisz? Z przyjemnością. – Wyłączył silnik i
wysiedliśmy z samochodu.
Stanęłam przed drzwiami i zanurkowałam w torbie w
poszukiwaniu kluczy od domu.
-Amy. – Zaczął Niepewnie Justin. – Drzwi są otwarte.
-Jak to? To nie możliwe. – Powiedziałam spokojnie, podnosząc
głowę i zderzając się w rzeczywistością.
Drzwi faktycznie były
otwarte i najgorsze było to, że ktoś był w środku, bo było słychać jakieś
szmery.
Justin wszedł powoli do domu, a ja za nim.
Zamarłam, kiedy zobaczyłam, kto zdecydował się wpaść mi z
wizytą.
______________________________________________
Spokojnie, to nie jest kolejny beznadziejnie krótki rozdział tylko jego połowa. Miałam się jeszcze wstrzymać, dokończyć pisanie i wrzucić cały, ale nie dodawałam nic tak długo, że wam się należy chociaż połowa. Druga część w zależności od ilości mojej nauki będzie albo jutro, albo w weekend. To tyle.. #muchlove #Ada
PS. Przepraszam za tak długą przerwę, ale nie miałam internetu ;))
* Taylor Swift - I Knew You Were Trouble
Już jest cały, i tak krótki, ale tu chciałam skończyć.
#tymrazemBIGLOVE #Ada ^^
* Taylor Swift - I Knew You Were Trouble
Już jest cały, i tak krótki, ale tu chciałam skończyć.
#tymrazemBIGLOVE #Ada ^^
5 komentarzy:
dobra dobra nie tłumacz się :D czekam nn :3 xoxo
dawaj dalej !
Wciagnelam sie w to opowiadanie dzisiaj ;)
Już sie nie mogę doczekać kolejnego <3
ehhh opowiadanie dobre , ten rozdział też ale jak zwykle musisz kończyć w takim momencie ? :C czekam nn : > <3
halo halo .. kiedy piszemy rozdział kretynie xd ?
Prześlij komentarz