Biegłam
wzdłuż plaży, potykając się o własne nogi. Wkroczyłam w las i lawirowałam
pomiędzy drzewami. Jedyne, co słyszałam
to ten podły śmiech Harry’ego i Justina, przed którymi uciekałam. Nagle
zahaczyłam o wystający korzeń i wylądowałam na ziemi. Justin podszedł do mnie i
śmiejąc się prosto w moją twarz, złapał mnie z całej siły za włosy i szarpał
mną we wszystkie strony.
-Mówiłem,
żebyś uważała, komu ufasz. – Wysyczał Harry, po czym wymierzył prosto w mój
policzek. – To za to, że próbowałaś mnie zabić. – Po chwili dostałam z drugiej
strony tym razem od Justina.
-A to za
ucieczkę, ale nie martw się, będziesz miała jeszcze inną karę.
Zaciągnęli
mnie do samochodu i po jakimś czasie znajdowaliśmy się w dobrze mi znanym
budynku. Pierwsze, co oczywiście mogli zrobić, to jeszcze kilka razy mnie
uderzyć. Jednak po chwili nastąpiło to, co w końcu musiało nadejść. Justin
zaczął mnie rozbierać. Spojrzałam z bólem w jego oczy, kiedy rozpinał mi
spodnie, ale nie znalazłam w nich ani odrobiny współczucia. Po chwili byłam już
naga i mimo tego, że się wyrywałam i krzyczałam oni byli silniejsi i mieli
przewagę. Krzyknęłam, gdy poczułam ten niesamowity ból. Ten sam, kiedy stało
się to po raz pierwszy.
-Amy- Usłyszałam cichy głos przyjaciela.- Już dobrze, to był
tylko sen.
Otworzyłam leniwie oczy i ujrzałam przed nimi Logana
wpatrującego się we mnie z przerażeniem. Nie pierwszy raz miałam ten sen.
Przeżywam to, co noc. Najgorsze jest to, że za każdym razem boli coraz bardziej
i jest to takie realne, że czuje to nawet po przebudzeniu.
-Jezu Amy wystraszyłaś mnie. Co ci się śniło, że tak
krzyczałaś? – Zapytał zaniepokojony chłopak.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i nagle po prostu
niekontrolowanie wybuchnęłam płaczem. Logan momentalnie objął mnie i gładził
uspokajająco po plecach.
-Oni znowu mi to zrobili. Nie mogę już dłużej. To boli. –
Dławiłam się łzami. – Dlaczego moje życie jest tak cholernie do dupy?
-Cii, już wszystko okej. Nie płacz już.
-Jak się tu w ogóle dostałeś? – Zapytałam kompletnie
zmieniając temat.
-Mam twoje klucze, zapomniałaś? Chciałem Ci tylko zostawić
rzeczy, które ostatnio zostawiłaś u Caroline i miałem cię nie budzić, ale kiedy
usłyszałem krzyk od razu tu przybiegłem.
-Już nie martw się o mnie. Wszystko jest ok.
Kogo ja
oszukuję?
-Po prostu miałam zły sen.
-Skoro tak, to ja lecę. – Dał mi szybkiego buziaka w polik i
wyszedł.
Poczekałam, aż usłyszę zamknięcie drzwi i chwyciłam za
telefon wybierając numer przyjaciółki.
-Caroline, proszę jak to odsłuchasz, przyjedź do mnie. Ja już
nie daję rady.- Nagrałam szybką wiadomość i odłożyłam Iphona na stolik.
Potrzebowałam teraz rozmowy, a tylko Caroline wie o moich
snach i o całej sytuacji z Justinem, chociaż ona próbuje mnie przekonać, że on
nie ma złych zamiarów. Niestety nie jestem w stanie w to uwierzyć, chociaż się
staram, to moje głupie myśli są silniejsze ode mnie. Pewnie zastanawiacie się,
co się stało kilka dni temu na plaży. Owszem Justin pobiegł za mną, dogonił
mnie i chciał rozmawiać, ale to nie jest łatwe w mojej sytuacji. Ja nie ufam
ludziom i źle zrobiłam, że dopuściłam go tak blisko siebie. Nie chciałam go
słuchać, ale on był silniejszy. W końcu uległam i kazałam mu się odwieźć do
domu. Wysiadłam z samochodu nawet się nie żegnając i w ciągu kolejnego tygodnia
nie odebrałam od niego żadnego telefonu, ani nie odczytałam żadnego sms’a. Gdy
przychodził do mojego domu, nigdy mu nie otworzyłam. Chcę go wymazać z mojej
pamięci, ale te sny nie pozwalają mi na to. A wręcz przeciwnie. Myślę o nim
cały czas i nie są to pozytywne myśli.
Wbrew moim oczekiwaniom Care pojawiła się u mnie 10 minut po
tym, jak nagrałam jej wiadomość. Niesamowite, jakie ma wyczucie, że akurat do
mnie jechała.
Wchodząc do pokoju od razu rzuciła torbę na krzesło i weszła
do mnie pod kołdrę. Przytuliłam się do niej i po prostu milczałyśmy. Obie
wiemy, że to nie jestem ja, a to, co się ze mną teraz dzieję jest zupełnie
niezrozumiałe, ale nie mogę nic na to poradzić. Wali mi się świat i to
cholernie boli. Jednak rozmowa z
przyjaciółką jest w stanie postawić mnie na nogi.
~*~
Po około dwóch godzinach wyglądałam jak człowiek i mój humor
zupełnie się zmienił. Byłam maksymalnie pozytywna i pewna siebie.
Postanowiłyśmy z Care trochę się zabawić. Ubrałyśmy się trochę jak dziwki i
ruszyłyśmy w miasto. Na początek poszłyśmy do kina na jeden z tych głupich,
zboczonych filmów, które kryją się pod określeniem komedii romantycznych.
Później wybrałyśmy się do klubu.
-Ej Amy, tamten koleś ciągle się na ciebie gapi. – Blondynka wykrzyczała
mi prosto do ucha, próbując przekrzyczeć muzykę żebym ją usłyszała.
-No i? –Odpowiedziałam obojętnie, bo niekoniecznie miałam
ochotę na zawieranie nowych znajomości.
Kurwa
Przeklinałam się w myślach za to, że dałam się namówić na
przyjście tutaj. Oczywiście ten gapiący się chłopak okazał się być Ryanem,
którego spotkałam w dość niekomfortowej sytuacji, chociaż on o tym nawet nie
wiedział. Ale jeśli Ryan tu był, to z pewnością gdzieś w pobliżu czaił się
Justin.
-Cholera Care, wiedziałaś, że oni tu będą?- Spojrzałam z
wyrzutem na dziewczynę.
-Justin serio się stara, mogłabyś dać mu szansę-Powiedziała
próbując uniknąć mojego wzroku.
-Jak mogłaś? –Krzyknęłam, mimo tego, że brzmiało to tak samo
jak cała nasza rozmowa, przez panujący tu hałas.- On jest powodem moich
problemów, a ty go jeszcze bronisz? Nie wierzę..- Powiedziałam rozczarowana i
udałam się prosto do wyjścia.
Przy drzwiach na zewnątrz wpadłam na schlanego Ryana, ale on
mnie nie poznał. Bo w końcu nie wie, kim jestem. Całe szczęście, że nie
natknęłam się na Justina.
Chyba jakiś
żart.
Przedwcześnie się cieszyłam. Szatyn stał oparty o maskę
swojego samochodu z papierosem w dłoni. Modliłam się, żeby mnie nie zauważył i
przyspieszyłam niemalże biegnąc.
Ale kto
powiedział, że chociaż raz mogłabym mieć szczęście huh?
Caroline wybiegła za mną i w najodpowiedniejszym momencie
krzyknęła moje imię, co znacznie zwróciło uwagę Justina.
-Amy, czekaj. Cholera. Przepraszam. – Blondynka próbowała się
tłumaczyć. – Nie chciałam, znaczy nie wiedziałam, że oni tu będą. Ja po prostu chciałam
ci pomóc. Chciałam odciągnąć od tych pieprzonych myśli. Naprawdę dołuje mnie to
jak widzę cię załamaną przez tego kretyna. – Z każdym słowem mówiła coraz
głośniej, a ostatnie zdanie niemalże wykrzyczała. Nikt nie zwrócił na to uwagi,
bo w tym miejscu to normalne, ale Justin słysząc te słowa stanął jak wryty. Chyba
myślał, że moje życie bez niego jest cudowne, ale jest zupełnie odwrotnie.
-Dobra już, uspokój się i chodź tutaj. –Przytuliłam przyjaciółkę
pokazując tym, że nie mam jej tego za złe.
-To ja jestem tym kretynem, prawda? – Wtrącił się Justin.
-Brawo Sherlocku.- Warknęła Caroline, a ja nawet nie
zaszczyciłam szatyna spojrzeniem i odeszłam.
Poczułam jego rękę na swoim ramieniu i wiedziałam, że nie da za wygraną.
Odwróciłam się i spojrzałam z bólem w jego oczy. Powstrzymywałam łzy, które za
wszelką cenę chciały wypłynąć, bo właśnie teraz zalała mnie fala tych uczuć,
które próbowałam wyprzeć przez cały wieczór.
*Justin*
Amy od tygodnia nie chce ze mną rozmawiać. Nie rozumiem, o co
jej dokładnie chodzi. Okej, wkurzyła się za moje wyczyny po pijaku, ale gdyby
nie było czegoś jeszcze, wybaczyłaby mi to, bo nie oszukujmy się, to nie było
jakieś tragiczne. Myślę, że ma to coś wspólnego z jej przeszłością. Ryan namówił
mnie na wyjście do klubu, bo nie wychodziłem niegdzie oprócz domu Amy, do
którego swoją droga ani razu nie udało mi się wejść. Zgodziłem się, bo co
lepszego miałem do roboty, ale nie zamierzałem pić. Świetnie się bawiłem, ale
kiedy przyjaciel był już kompletnie nieobecny, zostawiłem go w towarzystwie
jakichś dziwek i wyszedłem zapalić. Stałem oparty o maskę mojego samochodu
wpatrując się w nicość na niebie. Nagle usłyszałem krzyk dziewczyny Amy zaczekaj.
Mimowolnie spojrzałem w tamtym kierunku i zobaczyłem tą Amy i
Caroline biegnącą w jej kierunku. Zgasiłem papierosa i powili do nich
podszedłem. Już z daleka słyszałem monolog Care, ale gdy dotarło do mnie, co
powiedziała stanąłem jak wryty.
Ja po
prostu chciałam ci pomóc. Chciałam odciągnąć od tych pieprzonych myśli. Naprawdę
dołuje mnie to jak widzę cię załamaną przez tego kretyna.
Poczułem ból na myśl, że Amy przeze mnie cierpi. Nie wiem, co
sprawia, że tak się zachowuje, ale cokolwiek to jest muszę to zakończyć właśnie
w tym momencie.
-To ja jestem tym kretynem, prawda? – Wtrąciłem się w ich
rozmowę.
-Brawo Sherlocku.- Warknęła Caroline, a Amy nawet nie
zaszczyciła mnie spojrzeniem i odeszła. Poszedłem za nią, mówiąc Caroline, że
się tym zajmę. Położyłem dłoń na jej ramieniu sprawiając, że się zatrzymała.
Odwróciła się i spojrzała na mnie swoimi wielkimi oczami, w których krył się
ból i łzy, którym nie pozwalała wypłynąć. Nie mogłem znieść tego, że to ja
jestem ich powodem.
-Amy proszę, czy możemy porozmawiać?
-Proszę mów- Łamał jej się głos.
-Nie tutaj, może pojedziemy do mnie. Naprawdę zależy mi na
tym.
Westchnęła i ruszyła w kierunku mojego samochodu, co uznałem
za tak.
Jechaliśmy w milczeniu, co było wyjątkowo dziwne, bo
jednocześnie komfortowe a jednocześnie niezręczne, ale postanowiłem tego nie
przerywać.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, wyskoczyłem z samochodu jak
poparzony i otworzyłem drzwi dziewczynie. Podziękowała cicho i weszliśmy do
domu. Amy zdjęła swoje szpilki i ułożyła je starannie w odpowiednim miejscu, po
czym ruszyła na górę.
Widocznie
chce rozmawiać w sypialni.
Usiedliśmy na moim wielkim łóżku i blondynka patrzyła na mnie
wyczekująco.
-Naprawdę nie wiem, co jeszcze mogę zrobić, żebyś wybaczyła
mi ten głupi telefon po pijaku.
-Ty serio myślisz, że chodzi o to? Przejęłam się tym na
początku, to już dawno ci wybaczyłam.
-Więc nie rozumiem, o co ci chodzi.
-Oh już nie udawaj. Doskonale wiem, że z nim spiskujesz i
chcesz mnie oddać w jego łapy, żebym cierpiała. Wiesz co? Śni mi się to, co
noc. Co noc przeżywam ten koszmar od początku, tylko, że każdy kolejny sen jest
coraz bardziej realny. – Wykrzyczała w moją twarz i teraz pozwalała spływać
łzom po swojej twarzy. Chciałem je otrzeć, ale bałem się wykonać jakikolwiek
ruch, żeby nie pogorszyć sytuacji. – A wiesz, co jest w tym wszystkim najgorsze?
To, że ci zaufałam i opowiedziałam o swojej przeszłości. To, że dopuściłam cię
tak blisko siebie.
-Nie mam pojęcia, o czym ty mówisz.- Powiedziałem niemalże szeptem,
żeby jej nie wystraszyć. Wahałem się czy mogę ją dotknąć, ale w końcu się
odważyłem i ku mojemu zaskoczeniu nie napotkałem ataku z jej strony. Wplotłem
delikatnie dłoń w jej włosy a druga otarłem jej łzy. Spojrzeniem zachęciłem ją
do mówienia.
-Boże. – Szepnęła- Ty serio nic nie rozumiesz. Twój ojciec
mnie wykorzystywał, nie chcę do niego wracać.
– Zapłakała cicho wtulając się w moją klatkę piersiową.
Dopiero teraz dotarło do mnie, co działo się od początku
naszej znajomości. Zrozumiałem wszystko.
-Księżniczko, ja nigdy bym ci tego nie zrobił. Nienawidzę
Harry’ego, do tego stopnia, że nie mogę nazwać go moim ojcem. Przecież wiesz,
że mi też zniszczył życie.
-Przepraszam, że to mówię, ale ciężko mi w to uwierzyć. Nie
łatwo jest zdobyć moje zaufanie i ciężko mi dać je tobie.
-Rozumiem, ale będę się o nie starał i udowodnię ci, że
jesteś dla mnie ważna.
-Dziękuję.
-Za co? – Spytałem zaskoczony.
-Za to, że nie odpuścisz i będziesz na mnie czekał. Nikt nie
podjąłby się takiego zadania.
Nie odpowiedziałem tylko złożyłem delikatny pocałunek na
czole blondynki.
-Jesteś cudowna i cieszę się, że cię poznałem.
-Oj uwierz, że jeszcze mnie nie znasz. – Zaśmiała się.
-Mam nadzieję, że pozwolisz, żeby to się zmieniło.
Teraz to ona nie odpowiedziała, tylko położyła się i
wpatrywała w sufit.
-Przyjmuję to, jako tak.
– Również się położyłem. – Zostań na noc.
-Okej- Odpowiedziała obojętnie, co niesamowicie mnie
zaskoczyło.
-Wow, nie sądziłem, ze tak łatwo się zgodzisz.
-Cóż, Jest późno, jestem zmęczona i nie chce mi się wracać
samej do tego pustego domu, więc co mi szkodzi.
-Dobra, to śpij, zobaczymy się jutro. – Wstałem i miałem
wychodzić.
-Czekaj, gdzie idziesz?
-Będę spał w salonie.
-No chyba zwariowałeś. Kim ja jestem żeby wyrzucać cię z
twojej własnej sypialni? I to w dodatku z tak wygodnego łóżka. Możemy spać
razem, ale masz niczego nie próbować, bo znam sztuki walki. – Zaśmiałem się i z
powrotem zamknąłem drzwi.
-Nie będzie ci przeszkadzać, jeśli się rozbiorę?
-No przecież nie karzę ci spać w ubraniach. To niewygodne.
-Okej – Rzuciłem zdejmując swoją koszulkę, a następnie
spodnie.
Amy podeszła do mojej komody, otworzyła szufladę i zawzięcie
przeszukiwała moje ubrania. Patrzyłem na nią zdezorientowany, kiedy wyciągnęła
moją czarną koszulkę.
- Spanie w ubraniach jest niewygodne, a w bieliźnie z tobą w
jednym łóżku? Nie będę ryzykować. – Zaśmiała się i zniknęła w łazience.
~*~
Leżeliśmy na łóżku, ale nie byliśmy przytuleni. Zachowaliśmy
dystans. Amy już spała, ale mi było trudno zasnąć. Myślałem o tym wszystkim, co
mi dzisiaj powiedziała. Nagle jej telefon leżący na stoliku nocnym zawibrował.
Spojrzałem na wyświetlacz, a tam widniał nieznany numer, więc postanowiłem
odebrać. Przejechałem palcem po ekranie i przyłożyłem Iphona do ucha, ale się
nie odezwałem. To, co usłyszałem po chwili, totalnie mnie przeraziło.
Witaj skarbie. Pewnie tęsknisz za mną, ale spokojnie, już
niedługo znowu będziemy razem. A tak dokładnie, to ja będę w tobie, jeśli wiesz,
co mam na myśli. Mówiłem ci, uważaj, komu ufasz.
_________________________________________
Pogodzili się, ale nie martwcie się, to nie potrwa długo.
Szczerze mówiąc..zawiodłam się na was. Pod ostatnim rozdziałem były tylko 4 komentarze. Tym razem wam odpuściłam, ale następnym razem nie dodam rozdziału tak szybko jeśli nie pokażecie, że naprawdę go chcecie. Nie sprawdzałam błędów, więc przepraszam jak jakieś są. Do następnego ... #Ada
Szczerze mówiąc..zawiodłam się na was. Pod ostatnim rozdziałem były tylko 4 komentarze. Tym razem wam odpuściłam, ale następnym razem nie dodam rozdziału tak szybko jeśli nie pokażecie, że naprawdę go chcecie. Nie sprawdzałam błędów, więc przepraszam jak jakieś są. Do następnego ... #Ada
Zwiastun -- > klik
Ask-->klik
Twitter-->klik
2 komentarze:
To , że ludzie nie piszą komentarzy musisz to zrozumieć ... Ty sama pod innymi opowiadaniami nie chętnie je pisałaś ;_; ... Jeśli nie chcesz dodawać rozdziałów możesz pisać i wysyłać mi :P :D
Czekam na następny <3 Oby był szybko : >
Kiedy nn ?
Prześlij komentarz