09 listopada 2013

# 11

Biegłam wzdłuż plaży, potykając się o własne nogi. Wkroczyłam w las i lawirowałam pomiędzy drzewami.  Jedyne, co słyszałam to ten podły śmiech Harry’ego i Justina, przed którymi uciekałam. Nagle zahaczyłam o wystający korzeń i wylądowałam na ziemi. Justin podszedł do mnie i śmiejąc się prosto w moją twarz, złapał mnie z całej siły za włosy i szarpał mną we wszystkie strony.
-Mówiłem, żebyś uważała, komu ufasz. – Wysyczał Harry, po czym wymierzył prosto w mój policzek. – To za to, że próbowałaś mnie zabić. – Po chwili dostałam z drugiej strony tym razem od Justina.
-A to za ucieczkę, ale nie martw się, będziesz miała jeszcze inną karę.
Zaciągnęli mnie do samochodu i po jakimś czasie znajdowaliśmy się w dobrze mi znanym budynku. Pierwsze, co oczywiście mogli zrobić, to jeszcze kilka razy mnie uderzyć. Jednak po chwili nastąpiło to, co w końcu musiało nadejść. Justin zaczął mnie rozbierać. Spojrzałam z bólem w jego oczy, kiedy rozpinał mi spodnie, ale nie znalazłam w nich ani odrobiny współczucia. Po chwili byłam już naga i mimo tego, że się wyrywałam i krzyczałam oni byli silniejsi i mieli przewagę. Krzyknęłam, gdy poczułam ten niesamowity ból. Ten sam, kiedy stało się to po raz pierwszy.

-Amy- Usłyszałam cichy głos przyjaciela.- Już dobrze, to był tylko sen.
Otworzyłam leniwie oczy i ujrzałam przed nimi Logana wpatrującego się we mnie z przerażeniem. Nie pierwszy raz miałam ten sen. Przeżywam to, co noc. Najgorsze jest to, że za każdym razem boli coraz bardziej i jest to takie realne, że czuje to nawet po przebudzeniu.
-Jezu Amy wystraszyłaś mnie. Co ci się śniło, że tak krzyczałaś? – Zapytał zaniepokojony chłopak.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i nagle po prostu niekontrolowanie wybuchnęłam płaczem. Logan momentalnie objął mnie i gładził uspokajająco po plecach.
-Oni znowu mi to zrobili. Nie mogę już dłużej. To boli. – Dławiłam się łzami. – Dlaczego moje życie jest tak cholernie do dupy?
-Cii, już wszystko okej. Nie płacz już.
-Jak się tu w ogóle dostałeś? – Zapytałam kompletnie zmieniając temat.
-Mam twoje klucze, zapomniałaś? Chciałem Ci tylko zostawić rzeczy, które ostatnio zostawiłaś u Caroline i miałem cię nie budzić, ale kiedy usłyszałem krzyk od razu tu przybiegłem.
-Już nie martw się o mnie. Wszystko jest ok.
Kogo ja oszukuję?
-Po prostu miałam zły sen.
-Skoro tak, to ja lecę. – Dał mi szybkiego buziaka w polik i wyszedł.
Poczekałam, aż usłyszę zamknięcie drzwi i chwyciłam za telefon wybierając numer przyjaciółki.
-Caroline, proszę jak to odsłuchasz, przyjedź do mnie. Ja już nie daję rady.- Nagrałam szybką wiadomość i odłożyłam Iphona na stolik.
Potrzebowałam teraz rozmowy, a tylko Caroline wie o moich snach i o całej sytuacji z Justinem, chociaż ona próbuje mnie przekonać, że on nie ma złych zamiarów. Niestety nie jestem w stanie w to uwierzyć, chociaż się staram, to moje głupie myśli są silniejsze ode mnie. Pewnie zastanawiacie się, co się stało kilka dni temu na plaży. Owszem Justin pobiegł za mną, dogonił mnie i chciał rozmawiać, ale to nie jest łatwe w mojej sytuacji. Ja nie ufam ludziom i źle zrobiłam, że dopuściłam go tak blisko siebie. Nie chciałam go słuchać, ale on był silniejszy. W końcu uległam i kazałam mu się odwieźć do domu. Wysiadłam z samochodu nawet się nie żegnając i w ciągu kolejnego tygodnia nie odebrałam od niego żadnego telefonu, ani nie odczytałam żadnego sms’a. Gdy przychodził do mojego domu, nigdy mu nie otworzyłam. Chcę go wymazać z mojej pamięci, ale te sny nie pozwalają mi na to. A wręcz przeciwnie. Myślę o nim cały czas i nie są to pozytywne myśli.
Wbrew moim oczekiwaniom Care pojawiła się u mnie 10 minut po tym, jak nagrałam jej wiadomość. Niesamowite, jakie ma wyczucie, że akurat do mnie jechała.
Wchodząc do pokoju od razu rzuciła torbę na krzesło i weszła do mnie pod kołdrę. Przytuliłam się do niej i po prostu milczałyśmy. Obie wiemy, że to nie jestem ja, a to, co się ze mną teraz dzieję jest zupełnie niezrozumiałe, ale nie mogę nic na to poradzić. Wali mi się świat i to cholernie boli.  Jednak rozmowa z przyjaciółką jest w stanie postawić mnie na nogi.
~*~
Po około dwóch godzinach wyglądałam jak człowiek i mój humor zupełnie się zmienił. Byłam maksymalnie pozytywna i pewna siebie. Postanowiłyśmy z Care trochę się zabawić. Ubrałyśmy się trochę jak dziwki i ruszyłyśmy w miasto. Na początek poszłyśmy do kina na jeden z tych głupich, zboczonych filmów, które kryją się pod określeniem komedii romantycznych. Później wybrałyśmy się do klubu.
-Ej Amy, tamten koleś ciągle się na ciebie gapi. – Blondynka wykrzyczała mi prosto do ucha, próbując przekrzyczeć muzykę żebym ją usłyszała.
-No i? –Odpowiedziałam obojętnie, bo niekoniecznie miałam ochotę na zawieranie nowych znajomości.
Kurwa
Przeklinałam się w myślach za to, że dałam się namówić na przyjście tutaj. Oczywiście ten gapiący się chłopak okazał się być Ryanem, którego spotkałam w dość niekomfortowej sytuacji, chociaż on o tym nawet nie wiedział. Ale jeśli Ryan tu był, to z pewnością gdzieś w pobliżu czaił się Justin.
-Cholera Care, wiedziałaś, że oni tu będą?- Spojrzałam z wyrzutem na dziewczynę.
-Justin serio się stara, mogłabyś dać mu szansę-Powiedziała próbując uniknąć mojego wzroku.
-Jak mogłaś? –Krzyknęłam, mimo tego, że brzmiało to tak samo jak cała nasza rozmowa, przez panujący tu hałas.- On jest powodem moich problemów, a ty go jeszcze bronisz? Nie wierzę..- Powiedziałam rozczarowana i udałam się prosto do wyjścia.
Przy drzwiach na zewnątrz wpadłam na schlanego Ryana, ale on mnie nie poznał. Bo w końcu nie wie, kim jestem. Całe szczęście, że nie natknęłam się na Justina.
Chyba jakiś żart.
Przedwcześnie się cieszyłam. Szatyn stał oparty o maskę swojego samochodu z papierosem w dłoni. Modliłam się, żeby mnie nie zauważył i przyspieszyłam niemalże biegnąc.
Ale kto powiedział, że chociaż raz mogłabym mieć szczęście huh?
Caroline wybiegła za mną i w najodpowiedniejszym momencie krzyknęła moje imię, co znacznie zwróciło uwagę Justina.
-Amy, czekaj. Cholera. Przepraszam. – Blondynka próbowała się tłumaczyć. – Nie chciałam, znaczy nie wiedziałam, że oni tu będą. Ja po prostu chciałam ci pomóc. Chciałam odciągnąć od tych pieprzonych myśli. Naprawdę dołuje mnie to jak widzę cię załamaną przez tego kretyna. – Z każdym słowem mówiła coraz głośniej, a ostatnie zdanie niemalże wykrzyczała. Nikt nie zwrócił na to uwagi, bo w tym miejscu to normalne, ale Justin słysząc te słowa stanął jak wryty. Chyba myślał, że moje życie bez niego jest cudowne, ale jest zupełnie odwrotnie.
-Dobra już, uspokój się i chodź tutaj. –Przytuliłam przyjaciółkę pokazując tym, że nie mam jej tego za złe.
-To ja jestem tym kretynem, prawda? – Wtrącił się Justin.
-Brawo Sherlocku.- Warknęła Caroline, a ja nawet nie zaszczyciłam szatyna spojrzeniem i odeszłam.  Poczułam jego rękę na swoim ramieniu i wiedziałam, że nie da za wygraną. Odwróciłam się i spojrzałam z bólem w jego oczy. Powstrzymywałam łzy, które za wszelką cenę chciały wypłynąć, bo właśnie teraz zalała mnie fala tych uczuć, które próbowałam wyprzeć przez cały wieczór.
*Justin*
Amy od tygodnia nie chce ze mną rozmawiać. Nie rozumiem, o co jej dokładnie chodzi. Okej, wkurzyła się za moje wyczyny po pijaku, ale gdyby nie było czegoś jeszcze, wybaczyłaby mi to, bo nie oszukujmy się, to nie było jakieś tragiczne. Myślę, że ma to coś wspólnego z jej przeszłością. Ryan namówił mnie na wyjście do klubu, bo nie wychodziłem niegdzie oprócz domu Amy, do którego swoją droga ani razu nie udało mi się wejść. Zgodziłem się, bo co lepszego miałem do roboty, ale nie zamierzałem pić. Świetnie się bawiłem, ale kiedy przyjaciel był już kompletnie nieobecny, zostawiłem go w towarzystwie jakichś dziwek i wyszedłem zapalić. Stałem oparty o maskę mojego samochodu wpatrując się w nicość na niebie. Nagle usłyszałem krzyk dziewczyny Amy zaczekaj.
Mimowolnie spojrzałem w tamtym kierunku i zobaczyłem tą Amy i Caroline biegnącą w jej kierunku. Zgasiłem papierosa i powili do nich podszedłem. Już z daleka słyszałem monolog Care, ale gdy dotarło do mnie, co powiedziała stanąłem jak wryty.
Ja po prostu chciałam ci pomóc. Chciałam odciągnąć od tych pieprzonych myśli. Naprawdę dołuje mnie to jak widzę cię załamaną przez tego kretyna.
Poczułem ból na myśl, że Amy przeze mnie cierpi. Nie wiem, co sprawia, że tak się zachowuje, ale cokolwiek to jest muszę to zakończyć właśnie w tym momencie.
-To ja jestem tym kretynem, prawda? – Wtrąciłem się w ich rozmowę.
-Brawo Sherlocku.- Warknęła Caroline, a Amy nawet nie zaszczyciła mnie spojrzeniem i odeszła. Poszedłem za nią, mówiąc Caroline, że się tym zajmę. Położyłem dłoń na jej ramieniu sprawiając, że się zatrzymała. Odwróciła się i spojrzała na mnie swoimi wielkimi oczami, w których krył się ból i łzy, którym nie pozwalała wypłynąć. Nie mogłem znieść tego, że to ja jestem ich powodem.
-Amy proszę, czy możemy porozmawiać?
-Proszę mów- Łamał jej się głos.
-Nie tutaj, może pojedziemy do mnie. Naprawdę zależy mi na tym.
Westchnęła i ruszyła w kierunku mojego samochodu, co uznałem za tak.
Jechaliśmy w milczeniu, co było wyjątkowo dziwne, bo jednocześnie komfortowe a jednocześnie niezręczne, ale postanowiłem tego nie przerywać.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, wyskoczyłem z samochodu jak poparzony i otworzyłem drzwi dziewczynie. Podziękowała cicho i weszliśmy do domu. Amy zdjęła swoje szpilki i ułożyła je starannie w odpowiednim miejscu, po czym ruszyła na górę.
Widocznie chce rozmawiać w sypialni.
Usiedliśmy na moim wielkim łóżku i blondynka patrzyła na mnie wyczekująco.
-Naprawdę nie wiem, co jeszcze mogę zrobić, żebyś wybaczyła mi ten głupi telefon po pijaku.
-Ty serio myślisz, że chodzi o to? Przejęłam się tym na początku, to już dawno ci wybaczyłam.
-Więc nie rozumiem, o co ci chodzi.
-Oh już nie udawaj. Doskonale wiem, że z nim spiskujesz i chcesz mnie oddać w jego łapy, żebym cierpiała. Wiesz co? Śni mi się to, co noc. Co noc przeżywam ten koszmar od początku, tylko, że każdy kolejny sen jest coraz bardziej realny. – Wykrzyczała w moją twarz i teraz pozwalała spływać łzom po swojej twarzy. Chciałem je otrzeć, ale bałem się wykonać jakikolwiek ruch, żeby nie pogorszyć sytuacji. – A wiesz, co jest w tym wszystkim najgorsze? To, że ci zaufałam i opowiedziałam o swojej przeszłości. To, że dopuściłam cię tak blisko siebie.
-Nie mam pojęcia, o czym ty mówisz.- Powiedziałem niemalże szeptem, żeby jej nie wystraszyć. Wahałem się czy mogę ją dotknąć, ale w końcu się odważyłem i ku mojemu zaskoczeniu nie napotkałem ataku z jej strony. Wplotłem delikatnie dłoń w jej włosy a druga otarłem jej łzy. Spojrzeniem zachęciłem ją do mówienia.
-Boże. – Szepnęła- Ty serio nic nie rozumiesz. Twój ojciec mnie wykorzystywał, nie chcę do niego wracać.  – Zapłakała cicho wtulając się w moją klatkę piersiową.
Dopiero teraz dotarło do mnie, co działo się od początku naszej znajomości. Zrozumiałem wszystko.
-Księżniczko, ja nigdy bym ci tego nie zrobił. Nienawidzę Harry’ego, do tego stopnia, że nie mogę nazwać go moim ojcem. Przecież wiesz, że mi też zniszczył życie.
-Przepraszam, że to mówię, ale ciężko mi w to uwierzyć. Nie łatwo jest zdobyć moje zaufanie i ciężko mi dać je tobie.
-Rozumiem, ale będę się o nie starał i udowodnię ci, że jesteś dla mnie ważna.
-Dziękuję.
-Za co? – Spytałem zaskoczony.
-Za to, że nie odpuścisz i będziesz na mnie czekał. Nikt nie podjąłby się takiego zadania.
Nie odpowiedziałem tylko złożyłem delikatny pocałunek na czole blondynki.
-Jesteś cudowna i cieszę się, że cię poznałem.
-Oj uwierz, że jeszcze mnie nie znasz. – Zaśmiała się.
-Mam nadzieję, że pozwolisz, żeby to się zmieniło.
Teraz to ona nie odpowiedziała, tylko położyła się i wpatrywała w sufit.
-Przyjmuję to, jako tak. – Również się położyłem. – Zostań na noc.
-Okej- Odpowiedziała obojętnie, co niesamowicie mnie zaskoczyło.
-Wow, nie sądziłem, ze tak łatwo się zgodzisz.
-Cóż, Jest późno, jestem zmęczona i nie chce mi się wracać samej do tego pustego domu, więc co mi szkodzi.
-Dobra, to śpij, zobaczymy się jutro. – Wstałem i miałem wychodzić.
-Czekaj, gdzie idziesz?
-Będę spał w salonie.
-No chyba zwariowałeś. Kim ja jestem żeby wyrzucać cię z twojej własnej sypialni? I to w dodatku z tak wygodnego łóżka. Możemy spać razem, ale masz niczego nie próbować, bo znam sztuki walki. – Zaśmiałem się i z powrotem zamknąłem drzwi.
-Nie będzie ci przeszkadzać, jeśli się rozbiorę?
-No przecież nie karzę ci spać w ubraniach. To niewygodne.
-Okej – Rzuciłem zdejmując swoją koszulkę, a następnie spodnie.
Amy podeszła do mojej komody, otworzyła szufladę i zawzięcie przeszukiwała moje ubrania. Patrzyłem na nią zdezorientowany, kiedy wyciągnęła moją czarną koszulkę.
- Spanie w ubraniach jest niewygodne, a w bieliźnie z tobą w jednym łóżku? Nie będę ryzykować. – Zaśmiała się i zniknęła w łazience.
~*~
Leżeliśmy na łóżku, ale nie byliśmy przytuleni. Zachowaliśmy dystans. Amy już spała, ale mi było trudno zasnąć. Myślałem o tym wszystkim, co mi dzisiaj powiedziała. Nagle jej telefon leżący na stoliku nocnym zawibrował. Spojrzałem na wyświetlacz, a tam widniał nieznany numer, więc postanowiłem odebrać. Przejechałem palcem po ekranie i przyłożyłem Iphona do ucha, ale się nie odezwałem. To, co usłyszałem po chwili, totalnie mnie przeraziło.

Witaj skarbie. Pewnie tęsknisz za mną, ale spokojnie, już niedługo znowu będziemy razem. A tak dokładnie, to ja będę w tobie, jeśli wiesz, co mam na myśli. Mówiłem ci, uważaj, komu ufasz.  


_________________________________________
Pogodzili się, ale nie martwcie się, to nie potrwa długo. 
Szczerze mówiąc..zawiodłam się na was. Pod ostatnim rozdziałem były tylko 4 komentarze. Tym razem wam odpuściłam, ale następnym razem nie dodam rozdziału tak szybko jeśli nie pokażecie, że naprawdę go chcecie. Nie sprawdzałam błędów, więc przepraszam jak jakieś są. Do następnego ... #Ada
Zwiastun -- > klik
Ask-->klik
Twitter-->klik

2 komentarze:

Hejter pisze...

To , że ludzie nie piszą komentarzy musisz to zrozumieć ... Ty sama pod innymi opowiadaniami nie chętnie je pisałaś ;_; ... Jeśli nie chcesz dodawać rozdziałów możesz pisać i wysyłać mi :P :D
Czekam na następny <3 Oby był szybko : >

Anonimowy pisze...

Kiedy nn ?

Prześlij komentarz