-Mówiłem ci, że Jeremy nie jest moim biologicznym ojcem,
pamiętasz? – Pokiwałam delikatnie głową. – On pomagał mi i mojej mamie, kiedy
mieliśmy naprawdę poważne problemy, które wiążą się z moim ojcem.
-Możesz mi o tym opowiedzieć.- Justin podniósł się do pozycji
siedzącej i patrzył mi prosto w oczy.
-Nie wiem.- Mruknął cicho.
-Aye, wiem, że to trudne i że nie znamy się na tyle długo,
żebyś mi w pełni ufał, ale chciałabym, żebyś to zrobił. Po prostu mi zaufaj. –
Złapałam jego dłoń i kreśliłam na niej wzory.
Zaczynam
wymiękać i zachowywać się jak zupełnie inna osoba. Co on ze mną robi?!
-On nas krzywdził.- Urwał. – Mnie, moją mamę, mojego brata.
O mój Boże.
On nie jest wrogiem. On jest ofiarą.
Spojrzałam na niego z przerażeniem w oczach.
-Chcesz mówić dalej, bo jeśli nie, to cię nie zmuszam?
-Na początku bił mamę, kiedy był pijany. – Kontynuował, jakby
nie dotarły do niego moje słowa. – Później bił też mnie i Jacksona. Nie
radziłem sobie, byłem tylko małym gówniarzem, który nie może nic zrobić. Najgorsze było to, że nie mogłem obronić ani
mamy, ani brata. Później Harry przestał pić, ale jego zachowanie się nie
zmieniło. Nadal się nad nami znęcał. Najpierw tylko bił, później robił inne
rzeczy. – Znów urwał i chyba nie zamierzał kontynuować. Dokładnie rozumiałam,
co miał na myśli. Dokładnie ten sam typ traktował go tak samo jak mnie.
Wtuliłam się w chłopaka i siedzieliśmy w ciszy. Nie była ona
męcząca, tylko potrzebna, żeby poukładać sobie wszystko w głowie.
-Jeremy nam pomógł od niego uciec. Niestety Jackson był bardzo osłabiony przez
to, co Harry robił i..- Doskonale wiedziałam, nie chciała żeby to była prawda,
ale wiedziałam, co się z nim stało.-Nie udało mu się.- Poczułam nieregularnie
unoszącą się klatkę Justina pod moimi plecami. Odwróciłam się do niego przodem
i ujęłam jego twarz w dłonie. Po policzkach płynęły mu łzy.
-Wyglądam jak baba. – Próbował się uśmiechnąć, ale wyszedł mu
tylko grymas niczym nieprzypominający uśmiechu.
-Nie prawda, każdy ma prawo do łez. – Powiedziałam szczerze
wplątując dłoń w jego włosy. Jęknął cicho pod wpływem mojego dotyku.- Ja też
wiele ich wypłakałam. – Dodałam cicho.
-Opowiedz mi. – Prawie wymruczał, bo nadal błądziłam dłonią w
jego włosach. Widać, że sprawiałam mu tym przyjemność.
Skoro on się przede mną otworzył, to też mogę mu zaufać.
Teraz wiem, ze on nie jest moim wrogiem. On również jest ofiarą Harry’ego.
-Ten budynek, w którym dzisiaj byliśmy należał do twojego
ojca, a ci faceci to byli jego wspólnicy.
-Tak.- Justin odpowiedział, choć to było bardziej stwierdzenie
niż pytanie.
-On mnie gwałcił. Przetrzymywał przez 1/3 mojego życia.
Teraz to Justin spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach.
Zastygł w bezruchu i wpatrywał się w moje oczy próbując coś z nich wyczytać.
-Bardzo cię przepraszam, to musiało być okropne. Dlaczego ja
cię tam zabrałem.- Końcówkę mówił bardziej do siebie.
-Spokojnie, skąd mogłeś wiedzieć. A tak poza tym, to było
cudowne.
-Zaraz. –W jego oczach pojawiły się iskierki. – Wiedziałaś,
że on jest moim ojcem?
-Na początku nie, ale później zaczęłam kojarzyć fakty. Miałam
cię za wroga, ale teraz wiem, że nim nie jesteś.
-Wolałbym być antonimem słowa wróg.- Szepnął i zaczął zbliżać
swoją twarz do mojej.
~*~
-Żartujesz?! – Wykrzyczała Care na pół kawiarni.- To
całkowicie wszystko zmienia.
Tak, powiedziałam Caroline o wszystkim. Prawie o wszystkim.
Pominęłam drobny szczegół- pocałunek, który swoją drogą był magiczny.
Ludzie dziwnie się na nas spojrzeli, więc dalej mówiła już
ciszej.
-Nie wiem czy mam być szczęśliwa, czy wściekła. To urocze, co
on dla ciebie zrobił, i że ci opowiedział o tak intymnych rzeczach, ale teraz
nie mamy nic na Harry’ego.
-Coś na tego zboka na pewno się znajdzie, a poza tym, nie
potrzebuję niczego, żeby po prostu strzelić mu prosto w serce.
-W sumie racja, więc się cieszę – Znów wykrzyczała i zaczęła
się głupkowato uśmiechać.
-Do niczego nie doszło i nie dojdzie miedzy nami. Jesteśmy
przyjaciółmi.- Powiedziałam stanowczo.
Dziewczyna zrobiła zawiedzioną minę i zaczęła zbierać swoje
rzeczy do wyjścia. Zrobiłam to samo i po chwili wyszłyśmy ze Starbucksa.
*Justin*
-Stary, ona jest niesamowita. – Po raz kolejny mówiłem to
samo mojemu przyjacielowi, który patrzył na mnie rozbawiony.
-Justin, chyba cię nie poznaję. Rozpływasz się nad jakąś
laską, która pewnie nie da ci zbyt łatwo.
-Pierdol się. – Warknąłem i wyszedłem z domu Butlera
trzaskając drzwiami. Wsiadłem do samochodu i odjechałem z piskiem opon. Za chwilę rozdzwonił się mój telefon.
-Nie chce mi się z tobą gadać, spierdalaj. – Już chciałem się
rozłączyć, kiedy zdałem sobie sprawę, że nie spojrzałem na numer i mógł dzwonić
zupełnie ktoś inny.
-Przepraszam- Usłyszałem cichy szept dziewczyny.
Kurwa
-Nie, nie, czekaj. Myślałem, że to kolega. To ja przepraszam.
–Mówiłem na jednym wdechu.- Spotkamy się? Podjadę do ciebie za 10 minut, masz
czas?
Usłyszałem śmiech Amy w słuchawce. Nic dziwnego, w końcu
mówiłem jak opętany.
-Nie ma mnie w domu, podjedź do Starbucksa przy galerii, ok?
Odetchnąłem z ulgą i się zgodziłem. Trochę głupio wyszło, jak zwykle. Przy Starbucksie byłem po 5 minutach. Od razu
zauważyłem Amy z jakąś koleżanką zawzięcie o czymś dyskutujących. Zabawnie to
wyglądało jak Amy gestykulowała do wszystkiego, co mówiła. Wysiadłem z
samochodu i podszedłem do dziewczyn.
-Justin.- Amy uśmiechnęła się i przytuliła mnie na
przywitanie. – To jest Caroline.
Dziewczyna nieśmiało się uśmiechnęła, kiedy podawała mi dłoń.
– To ja już pójdę. – Powiedziała szybko i złapała kluczyki, które rzuciła jej
Amy.
-Jedziemy twoim samochodem gdziekolwiek mnie zabierasz. –
Posłała mi chytry uśmieszek. Wiem, ze ona kocha mój samochód, z resztą ja też
go uwielbiam.
-Może pojedziemy do mnie? Nie bardzo mam ochotę na
towarzystwo innych ludzi.
-W sumie to ja też.
Otworzyłem Amy drzwi od strony pasażera i sam wsiadłem za
kierownicę. Jechaliśmy w ciszy. Było
trochę dziwnie, więc sięgnąłem do włącznika, żeby włączyć radio, ale Amy
złapała mnie za rękę.
-Nie. Tak jest dobrze.
Podczas reszty drogi nie zamieniliśmy ani słowa. Kidy
dojechaliśmy, a ja perfekcyjnie zaparkowałem na podjeździe Amy wreszcie się
odezwała.
-Przepraszam.- Szepnęła i zakryła twarz włosami.
-Za co? – Spytałem delikatnie kładąc rękę na jej kolanie.
-Wiem, że dziwnie się zachowuję, ale mój zmienny humor mnie
wykańcza- Zaśmiałem się cicho.
-Choć głuptasie, jest okej. – Wysiadłem i otworzyłem jej
drzwi. Zaprosiłem ją do domu i udaliśmy się do kuchni. –Masz na coś ochotę?
-Teraz na wszystko. Zjadłabym wszystko, co jadalne.- Zaśmiała
się. – Och nienawidzę tego.
-To może oreo, żelki, pianki- Wymieniałem wyrzucając słodycze
z szafki.
-Mmm, brzmi idealnie. – Wzięła ode mnie paczki a ja wyjąłem
szklanki i sok pomarańczowy i udaliśmy się do salonu.
-Obejrzymy jakiś film? – Zapytała dziewczyna.
-Pewnie, wybierz coś, a ja zaraz wracam. – Wskazałem ręką na półkę
z filmami i udałem się na górę.
Wyciągnąłem z szafy
ogromny, puszysty koc z motywem pandy i wróciłem do dziewczyny.
-Lustra. – Wykrzyczała radośnie podając mi płytę.
-Włożyłem ją do odtwarzacza i usiadłem obok Amy przykrywając
nas kocem.
-Nie, tak mi nie wygodnie. –Wstała i usiadła pomiędzy moimi
nogami opierając głowę o mój tors.- O wiele lepiej.
Oglądaliśmy film i obżeraliśmy się słodyczami. Pomiędzy
przerażającymi krzykami umierających ludzi na ekranie słyszałem ciche łkanie
dziewczyny. Zatrzymałem film i odwróciłem ja przodem do siebie.
-Czemu płaczesz, co się stało? – Zapytałem wycieraj łzy z jej
twarzy.
-Nie wiem, nienawidzę tego, to mnie kiedyś wykończy. – Łkała
wtulając się we mnie.
-Pieprzone hormony. – Powiedziałem, na co ona się zaśmiała.
-Ugh. I to jak. Nudzi mnie już ten film.
-No to, co chcesz robić? – Zapytałem.
-Oj nie chciałbyś wiedzieć, co mi teraz przyszło do głowy.-
Zaczerwieniła się.
-To dziewczyny podczas okresu są też bardziej napalone?
-Spierdalaj- Warknęła i rzuciła we mnie poduszką. – Nie masz
serca.
-To bolało. – Powiedziałem –O tutaj. – Wskazałem swoje serce.
-Mnie też boli i nie marudzę.
-Już dobra, nie wkurzaj się tak. Wymyślę cos na ten twój ból.
Poczekaj tu.
Wyszedłem z salonu i wybrałem numer mojej znajomej.
-Kim, co zrobić dla dziewczyny, która ma okres? – Zadałem bezpośrednie
pytanie.
-Oo Justin ma dziewczynę, jak słodko. – Zagruchała.
-Nie mam dziewczyny – Warknąłem.- To przyjaciółka. No więc,
pomożesz mi?
-Ok, obejrzyj z nią jakiś film, obżeraj się słodyczami,
pogadaj.
-To już, coś więcej? Leki przeciwbólowe?
-Też, herbata, albo kakao, ciepły kocyk, termofor, ale nie na
brzuch tylko na plecy.
-Dzięki Kimmy, jesteś wielka.
Pożegnałem się i rozłączyłem. Zabrałem wszystko, czego
potrzebowałem i wróciłem do Amy. Dziewczyna, kiedy zobaczyła to wszystko w
moich rękach uśmiechnęła się szeroko.
-Jejku Justin, jesteś cudowny.
-Wiem- Odwzajemniłem uśmiech.
-Może, choć na górę, tam nam będzie wygodniej.-
Zaproponowałem.
-Okej. – Wstała z kanapy i owinięta kocem weszła po schodach,
a ja zaraz za nią.
Usiedliśmy na moim wielkim łóżku, Amy wtuliła się we mnie,
popijała herbatę i po prostu rozmawialiśmy.
-Przepraszam, że sprawiłam ci kłopot. Mogłam nie wychodzić
dzisiaj z domu.
-Chyba żartujesz. Cieszę się, że tu jesteś.- Rysowałem wzory
na jej brzuchu.
-Też się cieszę, że tu jestem.- Szepnęła.
_________________________________________________________
Za to, że tak długo musieliście czekać ostatnio, kolejny rozdział dodaję już teraz.
#Muchlove #Ada
1 komentarz:
BOŻE KOCHAM, CZEKAM NN <3
Prześlij komentarz