30 października 2013

#9

Na podłodze leżał nagi chłopak, który zapewne był Ryanem, a dookoła porozwalane były butelki po różnych alkoholach.

Jezu, jak można tak skończyć..

No dobra, ja po pijaku też różne rzeczy robiłam i różnie wyglądałam, ale ja to ja.

Anyway, gdzie jest Justin?

W chwili, kiedy o nim pomyślałam, chłopak pojawił się na schodach sprawiając pozory trzeźwego, chociaż to było nie możliwe, chyba, że miał bardzo szybka przemianę materii.




-Amy? Skąd ty się tu wzięłaś? – Zapytał zszokowany.




-Nie panuję nad emocjami i chciałam ci wygarnąć. A z resztą, dlaczego ja ci się w ogóle tłumaczę?! Jesteś totalnym kretynem, jak jakikolwiek facet może powiedzieć coś takiego kobiecie. To było chamskie i prostackie, tyle miałam do powiedzenia, a teraz odpierdol się ode mnie raz na zawsze. – Wykrzyczałam prawie na jednym wdechu i wyszłam trzaskając drzwiami.


Oczywiście nie obeszłoby się bez tego, żeby Justin wybiegł za mną i zaczął się tłumaczyć.



-Am’s proszę, to nie tak jak myślisz.



Typowe



-Ohh, to w takim razie jak jest?!



-Byłem pijany, nie wiedziałem, co robię. – Tłumaczył się z widoczną kruchą w oczach, ale nie obchodziło mnie to.



Hej, w końcu ja tu jestem suką bez serca.


-Oczywiście, pół godziny temu byłej tak najebany, że nic nie pamiętasz, a teraz nagle cały alkohol wyparował, tak?



-Tak, ja krótko jestem pijany.- Chciał mówić dalej, ale całe szczęście przerwał mu mój dzwoniący telefon.



-Tak, tak, Nara. Nie dzwoń i nie zbliżaj się do mnie. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. – Powiedziałam i wsiadłam do samochodu jednocześnie przykładając telefon do ucha.



-Co się stało braciszku?



-Amy, przyjedź do domu, potrzebuję cię. – Mówił przez łzy.



W głowie miałam najczarniejsze scenariusze, bo w końcu Dylan rzadko płakał.



-Zaraz będę – Rzuciłam i się rozłączyłam.



Ruszyłam z piskiem opon i wyjeżdżając na główną drogę przycisnęłam mocno pedał gazu. Zanim się obejrzałam, licznik wskazywał 200km/h. Po ok. 10 minutach byłam na miejscu. Nie przejmując się zamknięciem samochodu wysiadłam z niego i jak najszybciej wbiegłam do domu. Załam mnie widok przede mną. Na kanapie w salonie siedział zapłakany Dylan. Pierwsze, co zrobiłam do podbiegłam do niego i przytuliłam z całej siły. Czułam się taka bezsilna, bo nawet nie wiedziałam, o co chodzi. Ogarnął mnie smutek na samą myśl, że mój malutki braciszek cierpi.



-Amy.. – Dylan dławił się łzami. – Mama miała wypadek. Nie żyje.



Zamarłam. Poczułam jak mur odgradzający od uczuć, który budowałam w ostatnim czasie zawala się od jednego dotknięcia. Wiem, że byłam okropną córką, ponieważ zostawiła rodziców, po prostu uciekłam, ale zrobiłam do dla ich bezpieczeństwa, bo kocham ich ponad życie. Najbezpieczniej było całkowicie urwać kontakt. Poczułam jak właśnie zawalił mi się świat. Moja mama, najważniejsza kobieta w moim życiu tak po prostu odeszła.  W oczach zebrały mi się łzy, których nie miałam zamiaru powstrzymywać. Lały się ciurkiem po moich policzkach.




-Nie, to niemożliwe. – Wymamrotałam w klatkę piersiową brata. Dylan oplótł mnie mocno ramionami i gładził po włosach szepcząc do ucha słowa, które kompletnie do mnie nie docierały. Pewnie było to coś w stylu: wszystko będzie dobrze, mama jest teraz w lepszym miejscu.


~*~


Trzy dni później


Staliśmy właśnie na cmentarzu, patrząc jak grabarze zasypują dziurę w ziemi. Wszyscy ludzie się rozeszli, nawet tata, z którym swoją drogą doszłam do porozumienia, kiedy wyjaśniłam mu wszystko, prawie wszystko, poszedł do samochodu, bo nie mógł dłużej znieść tego uczucia. Tylko ja i Dylan staliśmy wtuleni w siebie, nie zamieniając nawet jednego słowa i parząc się w odległy punkt na horyzoncie.  Pogoda była beznadziejna, niby nie padało, niby świeciło słońce, ale jak na wrzesień, to było zimno jak w styczniu. Nic dziwnego, że mimowolnie pocierałam czerwone od zimna ręce, nerwowo i chaotycznie się poruszając. Zauważając to, Dylan chwycił moje dłonie jednocześnie je ogrzewając i zaproponował, żebyśmy wracali do domu. Ruszyliśmy w stronę samochodu, gdzie czekał na nas tata.



-Amy, tak się cieszę, ze tu jesteś. Szkoda tylko, że akurat w takich okolicznościach.



-Zrozum tato, nie mogłam inaczej. Być może ciężko to ogarnąć, ale nie mogę ci wyjaśnić, o co chodzi. Po prostu chciałam wam zapewnić bezpieczeństwo, a to było jedyne wyjście.



-Rozumiem. –Ojciec westchnął i zaparkował samochód pod domem.



Usiedliśmy w salonie pijąc gorącą czekoladę. To była nasza rodzinna tradycja w zimowe wieczory. Siadaliśmy przy kominku i wspólnie oglądaliśmy film, albo graliśmy w gry. To było cudowne i miło jest poczuć się tak, jak dawniej.


Bez słowa wstałam i szybkim krokiem poszłam na górę. Nikt nie wiedział, o co chodzi, ale się nie odezwał. Niemalże wbiegłam do gabinetu mamy i zaczęłam się chaotycznie rozglądać. Szukałam szkatułki, w której były rzeczy, o których wiedziałyśmy tylko my. Zdjęcia z wspólnych wypadów, przedmioty, które związane były ze szczęśliwymi wydarzeniami w naszym życiu i wiele innych.  Chciałam po prostu ją znaleźć, żeby nie zrobił tego nikt inny. Przekopałam się przez stos papierów i znalazłam to, czego szukałam. Usiadłam na podłodze i ostrożnie przeglądałam zawartość pudełka. Kąciki oczu piekły mnie od łez, których nie chciałam uwolnić, kiedy wyjmowałam i oglądałam każdą drobną rzecz, jaką postanowiłyśmy zachować. Paragony, bilety do kina, serwetka z autografem Lady Gagi, breloczek Channel, kapsel od pierwszego piwa, na które razem poszłyśmy, kubek po kawie z napisem wykonanym przez przystojnego chłopaka ze Starbucksa. Pamiętałam każdą sytuację związaną z każdym przedmiotem.  Szybko zamknęłam pudełko, wcześniej chowając z powrotem jego zawartość i zaniosłam je do swojego pokoju.


Tu będzie bezpieczne.


Ukryłam je za stertą książek, więc na pewno nikt go nie znajdzie.

Już miałam wracać na dół, kiedy zadzwonił mój telefon. Oczywiście był to Justin. Nie dawał mi spokoju odkąd ostatnio go widziałam. Nie odebrałam ani razy, ani nie przeczytałam żadnego sms’a. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego, chociaż jednocześnie chciałabym mieć go teraz przy sobie. Wiem, że on pomógłby mi złagodzić, chociaż trochę ten ból w sercu. Ale nie, nie pozwolę mu tak mnie traktować. Justin to zamknięty rozdział w moim życiu, jakkolwiek banalnie to brzmi.  Wyłączyłam telefon i wróciłam do salonu.

~*~


Dwa dni później


Od Kiku dni z nikim nie rozmawiam. Care i Logan próbują do mnie dotrzeć, lecz bezskutecznie. Nie radzę sobie z tym wszystkim. Chciałabym po prostu przestać czuć tą cholerną pustkę i ból w sercu. Dylan został z ojcem, żeby nie zostawiać go samego, ale przyjedzie niedługo. Justin przestał dzwonić. Zostałam kompletnie sama. Natłok myśli odbiera mi jakiekolwiek chęci do życia. Ni chcę tego.


 Chcę przestać czuć ból..

 Chcę przestać czuć..


Chcę przestać..




__________________________________________
Drama.....Krótki, bo chciałam skończyć w tym momencie.
Pod ostatnim rozdziałem nie było żadnego komentarza. Dobra, wiem jak to jest, że czytasz, ale nie chce ci się komentować, ale jak ktoś pisze swoje opowiadanie, to rozumie jakie to jest dla nas ważne. Więc po raz kolejny proszę o komentarze.To od nich zależy, kiedy pojawi się rozdział !
W razie pytań zapraszam na aska lub twittera. #Ada ♥

10 komentarzy:

Anonimowy pisze...

fajny rozdział czekam na kolejny

Hejter pisze...

Czekam na kolejny ... :D <3

Anonimowy pisze...

Chce nowy rozdział now ! *.*

Anonimowy pisze...

Świetny <3 Nie mogę doczekać się następnego :)

Anonimowy pisze...

Odkakxkwk chcee następny 💜

Anonimowy pisze...

jgjdshfwuishfdwuiefhuwfhwufh chce dalej ^^

Anonimowy pisze...

aajwhejdkaajk *.*

Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
NEVER SAY NEVER pisze...

chce następny ;o

Unknown pisze...

Chce Następny <3 !!!

Prześlij komentarz