18 września 2013

#4

*Amy*
Rano byłam gotowa na wszystko, co miało mnie dzisiaj spotkać. Nie dość, że musiałam spojrzeć w twarz Justinowi, to jeszcze miałam świadomość, kim on jest. Ale to nie było teraz najważniejsze. Nadal nie wiem, jaka bajeczkę mu wcisnąć. Trochę to głupio wygląda, kiedy na dźwięk jego nazwiska uciekam i zamykam się w łazience. Jak teraz o tym myślę, to wydaje mi się to śmieszne.  Wstałam z łóżka i od razu stanęłam przed ogromnym lustrem na mojej ścianie. To, co zobaczyłam, było dużo gorsze niż się spodziewałam. Mascara na całej twarzy, worki pod oczami, po prostu masakra. Wyciągnęłam z szafki nocnej chusteczki do demakijażu i oczyściłam twarz.
Żeby zakryć te sińce pod oczami zużyję chyba pół korektora.
Wyglądałam już w miarę przyzwoicie, więc zeszłam do kuchni zrobić sobie kawę z mlekiem. Nie miałam ochoty, żeby cokolwiek jeść, a po za tym nawet mi się nie chciało robić śniadania. Siedziałam przy wysepce i popijałam napój, niestety mój spokój nie trwał długo, bo za chwilę usłyszałam śmiejącego się Dylana.
-Wyglądasz jak pół dupy zza krzaka – Walnął prosto z mostu trzymając się za brzuch.
-Wolę wyglądać jak pół dupy zza krzaka, niż mieć zero mózgu w mózgu – Odpowiedziałam, nawet nie zaszczycając go spojrzeniem.
-Serio ? – Spojrzał na mnie, po czym wybuchł śmiechem. – Ahh te twoje cięte riposty
-Sam byś lepszej nie wymyślił
-Każda riposta będzie lepsza od tej, którą powiedziałaś siostrzyczko – Powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Zamknij się. Lepiej mi powiedz, która godzina.
-Uuu Nie chcesz się spóźnić na randkę, co? – Spytał i poruszył znacząco brwiami
-No wiesz takiej okazji zmarnować nie mogę. Więc?
-12: 30 Przez ten czas radziłbym Ci się jeszcze trochę ogarnąć, jeżeli chcesz zrobić na nim dobre wrażenie.
-Ty już się lepiej nie odzywaj. Wyglądam dobrze – Powiedziałam wymijając go i siadając na kanapie w salonie.
-Jak uważasz- Usłyszałam z kuchni.
Mam jeszcze trochę czasu, więc obejrzę TV. Odkąd się wyprowadziłam nie miałam czasu na takie rzeczy jak oglądanie telewizji czy siedzenie przed komputerem. Cały czas planowałam jak dostać się do Harry’ego i go załatwić. Minęło tyle czasu, a on wciąż mi umykał. To może głupio brzmiało, ale to prawda. Zawsze znalazł jakiś sposób, żeby odwrócić moją uwagę. Teraz wreszcie ja mam nad nim kontrolę. Wystarczy tylko rozkochać w sobie „biednego” Justinka i mam go w garści.
-Milioner Harry Bieber zakupił luksusową willę w okolicach słonecznej Kalifornii.
Moje rozmyślania przerwał głos dobiegający z ekranu.  Właśnie leciał program „Ploteczki”, w którym mówili o nikim innym jak o moim największym wrogu. Może nie wspominałam, ale Harry jest cholernie nadziany, mógłby mieć wszystko, dlatego nie rozumiem, po co ja mu byłam skoro mógł sobie wynajmować najlepsze dziwki w kraju. No, ale pomimo tego, że jest on moim zdaniem obrzydliwym skurwielem, który nie zasługuje na nic innego jak zdechnięcie w jakiejś zatęchłej piwnicy to jest on głównym tematem mediów.
-Willa jest warta około 6 mln $
Gówno mnie to obchodzi
Wyłączyłam telewizor i spojrzałam na zegarek
13:07
Udałam się do łazienki poprawiłam lekko włosy i wyszłam na korytarz. Krzyknęłam, że wychodzę i biorąc kluczyki, które leżały na parapecie poszłam do samochodu. Miałam jeszcze sporo czasu, ale postanowiłam jechać do sklepu po fajki. W ciągu 3 dni wypaliłam paczkę papierosów. Trochę dużo jak na mnie, ale nie ważne tylko tak mogłam się, choć na chwilę od stresować.
Jechałam, a w głowie ciągle miałam słowa: „Milioner Harry Bieber zakupił luksusową willę w okolicach słonecznej Kalifornii.”
Nagle mnie olśniło. Gwałtownie zahamowałam i zdałam sobie sprawę z tego, co mówiła ta prezenterka.
W Kalifornii.. Jak miło się składa, że to w tym samym mieście, gdzie jestem.
Uśmiechnęłam się zwycięsko i jechałam dalej. Biedny Harry chyba nie wie, co go czeka.
*Justin*
Cały dzień chodziłem jak nawiedzony, myśląc czy wszystko zrobiłem. Nie wiem, czemu ale strasznie się stresowałem tym spotkaniem. Wiadomo, że Amy to niezła laska, ale nigdy nie byłem tak spięty jak teraz. Może to, dlatego, że nie mam bladego pojęcia, czego się spodziewać. Ta dziewczyna jest okropnie nieprzewidywalna. Raz jest okej, a następnym razem jej się przedstawiam, a ona ucieka z płaczem do łazienki.
Nigdy nie zrozumiem kobiet
Poszedłem w stronę przedpokoju i jeszcze raz spojrzałem na siebie w ogromnym lustrze. Mimo, że mieszkałem sam nie mogłem narzekać na mały dom. Mama dawała mi to, o co prosiłem bez zbędnych komentarzy. Nigdy nie pytałem skąd ma na to pieniądze, nie to żebym narzekał, ale ona nie zarabia jakiś ogromnych sum, jednak nigdy nie wahała się, kiedy prosiłem o kasę. Wracając do tematu miałem jeszcze jakieś pół godziny do spotkania z Amy, więc powoli powinienem się zbierać. Założyłem na siebie moje czarno-niebieskie Supry i wziąłem Full Capa. Ubrałem się na luzie, nie chciałem się stroić, w końcu to miało być tylko zwykłe spotkanie. Wychodząc zamknąłem drzwi i schowałem klucze pod wycieraczkę. Odkąd zgubiłem klucze od mieszkania i przez czterdzieści minut nie mogłam się dostać do środka, tak od tamtej pory nie biorę ich ze sobą. Wolę nie stać jak kołek przed drzwiami i czekać na zbawienie pańskie.
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w kierunku Starbucksa. Nie miałem daleko, zaledwie 10 minut drogi, ale widząc ogromny korek przede mną zwątpiłem w bycie punktualnie.
*Amy*
Jasna cholera zabiję go jak tylko tu przyjdzie
Czekałam już ponad dwadzieścia minut, a jego nadal nie ma. Wypaliłam chyba z pół paczki papierosów przez ten czas. Dobrze, że kupiłam gumy inaczej nie za przyjemnie bym teraz pachniała.
Nagle w wejściu nie pojawił się nikt inny jak pan Bieber.
-W końcu – Rzuciłam od razu – Masz w domu coś takiego jak zegarek?
-Korki były – Wytłumaczył siadając naprzeciwko mnie.
-Tak sobie tłumacz.
-Mówię prawdę- Usprawiedliwiał się.
Do tego kłamczuch
- Ja kłamczuch? – Spytał z niedowierzaniem.
O kurde chyba pomyślałam na głos
-Nie chyba tylko na pewno- Powiedział patrząc na mnie z rozbawieniem.
Cholera znowu
-Nie ważne- Powiedziałam szybko- Ja już zamówiłam, więc..
-No właśnie, umieram z pragnienia, idę po coś do picia- Nie dał mi dokończyć i udał się w stronę lady, za którą stała młoda blondynka z uśmiechem na twarzy.
Pod jego nieobecność mogłam spokojnie obczaić jego wygląd. Szczerze mówiąc ubrał się całkiem normalnie, nie było w jego stroju nic niezwykłego, a jednak, jeżeli bym go spotkała na ulicy na pewno zwróciłabym na niego uwagę. To się chyba nazywa urok osobisty.
-No, więc, mogłabyś mi teraz wytłumaczyć, o co chodziło w szpitalu? –  Nawet nie zauważyłam, kiedy wrócił.
-Noo.. Kiedyś bardzo dawno temu miałam chłopaka.- Wpatrywał się we mnie i gestem pokazał, żebym kontynuowała.
-No, więc.. On był mi bardzo bliski, To była moja pierwsza poważna miłość. To z nim pierwszy raz się pocałowałam, to on był ze mną, kiedy miałam gorsze dni w domu. Zawsze mi pomagał. Zawsze mnie wspierał. Nie znałam nigdy kogoś takiego jak on.
Na razie dobrze mi idzie. Kłamanie to chyba jakiś mój dar
-No okeej, ale co to ma wspólnego z moim nazwiskiem? – Spytał nie bardzo wiedząc, do czego zmierzam.
-Daj mi skończyć – Zwróciłam mu uwagę kompletnie ignorując jego pytanie.
-Jak już mówiłam, nie znałam kogoś takiego jak on, myślałam, że jest ideałem, opiekuńczy, wrażliwy i do tego przystojny. Czułam się najszczęśliwsza na świecie. Dopóki nie zobaczyłam czegoś, co zrujnowało moją rzeczywistość. Byłam na imprezie i to właśnie tam zobaczyłam jak David, bo tak miał na imię, obściskuje się z moją przyjaciółką. Myślałam, że się przewidziałam, ale to nie było złudzenie. On mnie zdradził.
Próbowałam uronić łezkę, jednak na marne moje starania
-Ej, tylko nie płacz – Powiedział z troską w głosie, co mnie upewniło, że uwierzył w tą bajeczkę
-Wiem, że to głupie, ale on był moim całym światem. Po tym wszystkim zerwałam z nim i nigdy więcej się z nim nie widziałam.
-To naprawdę przykre, ale na twoim miejscu nie zadręczałbym się tak tym.
-Łatwo ci mówić – Odpowiedziałam ze smutkiem
-Może i łatwo, ale na pewno zrobiłbym coś, co by mu nigdy nie pozwoliło spokojnie spać. Pokazałbym mu, co stracił. Ale wracając do tematu. Nadal nie wiem, co to ma wspólnego ze mną?
-Chodzi o to, że on się nazywał David Bieber – westchnęłam – Teraz już wiesz, dlaczego się tak zachowywałam. Przepraszam.
-Ty mnie nie przepraszaj. Gdybym wiedział nie wkurzałbym się tak. – Położył swoją rękę na mojej i lekko pogłaskał.
-Proszę, wasze zamówienia – Przerwała nam kelnerka, która przyniosła nam napoje. Justin szybko odsunął swoją rękę od mojej, a dziewczyna postawiła nam kubki na stole.
-Dziękujemy – Powiedzieliśmy oboje i po chwili się zaśmialiśmy.
Blondynka odeszła, a my znów wróciliśmy do naszej rozmowy.
Po piętnastu minutach nasze kubki były już opróżnione.
-Nie wiem jak tobie, ale mi tyłek zdrętwiał – Zaśmiał się chłopak.
-Masz jakieś owsiki czy jak? Spytałam z rozbawieniem.
-Jak chcesz możesz sprawdzić
-Fuu, oszczędzę sobie tej atrakcji – zrobiłam zdegustowaną minę, na co Justin jeszcze głośniej się roześmiał.
-Ale tak serio, to może gdzieś pojedziemy? – Zapytał Bieber z nadzieją
-To zależy gdzie – Odpowiedziałam z chytrym uśmieszkiem.
-Gdzieś, gdzie na pewno nie byłaś.
-Nie lubię niespodzianek. – Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nigdy nie lubiłam takich rzeczy. W dzieciństwie, co rok miałam imprezę niespodziankę i wierzcie mi nie było w tym nic fajnego. Nie ważne, w jakim wieku byłam, zawsze było mnóstwo dzieci, klowni, a do tego muzyka dla przedszkolaków.
 -No chodź nie daj się prosić – Zrobił minę szczeniaczka i wtedy wymiękłam.
-No dobra, ale jak mi się to nie spodoba to zabieramy się stamtąd – Ostrzegłam go unosząc palec do góry.
-Nie ma sprawy – Powiedział z szerokim uśmiechem.
Wstaliśmy od stołu i Bieber od razu wymijając mnie poszedł zapłacić rachunek. Nie mówię, że mi się to nie podobało, ale zazwyczaj nie lubię, kiedy ktoś za mnie płaci. Czuję się wtedy jakbym była bezdomna i nie mogła sama zapłacić. Po chwili Bieber już stał przy mnie.
Wyszliśmy, a ja nie bardzo wiedziałam, w którą stronę mam iść.
-Jesteś samochodem?
-Tak – Odpowiedziałam szybko.
-Okej to jedziemy moim. – Powiedział i nie czekając na moją odpowiedź udał się w stronę parkingu.
Szybko za nim poszłam nie chcąc go zgubić. Nie przeszliśmy paru kroków już byliśmy koło auta. Mimo, że jestem dziewczyną to znam się na samochodach, a ten był po prostu zajebisty.
-Zamierzasz tak się ślinić na mój widok, czy może w końcu wsiądziesz?- Spytał chłopak poruszając brwiami i dopiero teraz uświadomiłam sobie, że stoję z otwartą buzią. W odpowiedzi tylko prychnęłam i wsiadłam do środka.
-A tak dla sprostowania śliniłam się na widok samochodu, a nie twój – Powiedziałam nawet na niego nie patrząc.
-Tak sobie tłumacz – Odpowiedział z tym swoim zarozumiałym uśmieszkiem.
-Ty się lepiej zajmij prowadzeniem
Droga minęła nam w ciszy, ale dobrze się czułam. Nie było jakiejś spiętej atmosfery, wydawało mi się jakbyśmy się znali od lat. Im dłużej się przyglądałam Justinowi tym więcej widziałam podobieństw między nim a Harrym. Nagle zaczęłam się zastanawiać, jakie kontakty oni mają. Niby znałam go tylko jakiś tydzień, ale nigdy nie mówił mi o ojcu. Ciekawe czy on w ogóle pamięta, co się działo z tymi dziewczynami, które jego kochany ojczulek porywał.
-Nad, czym tak myślisz? – Spytał nagle
-Nad życiem.. Coś muszę robić skoro już z tobą jadę – Odpowiedziałam odwracając się do niego.
-Zawsze możesz ze mną pogadać.
-Ty prowadzisz.
-Co nie znaczy, że nie mogę rozmawiać – roześmiał się i przełączył bieg.
-No niby tak, ale jak się jest nad czymś skupionym to się nie zwraca uwagi na to, co kto mówi.
-Jak uważasz, ale teraz już nie będę musiał się skupiać, bo właśnie dotarliśmy na miejsce. – Powiedział otwierając drzwi.
Po chwili był już koło mnie. Podał mi rękę i pomógł wyjść.
 To, co zobaczyłam odebrało mi mowę
-Wow- Tylko tyle udało mi się wydukać

Tego bym się nie spodziewała
_____________________________________________________
Także tego.. Zwiastunu jak nie było tak nie ma i raczej w najbliższym czasie się nie pojawi, bo ogarniamy układ do szkoły. Nowy rozdział też będzie jakoś później, bo na razie nie mamy czasu żeby pisać. To do następnego ^_^

1 komentarz:

NEVER SAY NEVER pisze...

ahisudhdubvfyus, czekam na następny ♥

Prześlij komentarz