*Justin*
Zanim zdążyłem zorientować się, o co jej chodziło, Amy już
nie było koło mnie.
-Zaczekaj! – Krzyknąłem, ale już było za późno
Dobrze, że zauważyłem gdzie pobiegła, więc mogłem ruszyć za
nią. Wpadłem do pokoju zaraz za dziewczyną, ale ona zdążyła zamknąć się w
łazience. Jedyne, co mogłem zrobić to pocałować klamkę.
Cholera, co
jest z nią nie tak?
-Amy!- Pukałem do drzwi, ale dziewczyna nawet nie raczyła mi
odpowiedzieć.- Otwórz te cholerne drzwi.
-Odejdź! – Powiedziała tak, że ledwo mogłem ją zrozumieć.
Płakała?
-Ejj, no, co jest? – Powiedziałem trochę łagodniej, chociaż
nadal nie wiedziałem, co takiego strasznego jest w moim nazwisku. – Amy, proszę
cię, porozmawiaj ze mną, bo nie wiem, o co ci chodzi.
-Proszę, daj mi spokój.- Teraz w jej głosie wyraźnie
słyszałem, że płakała. – Nie chcę rozmawiać, po prostu mnie zostaw.
-Dobra, nawet nie wiem, co takiego ci nagle odjebało.
Wychodzę.- Powiedziałem już wkurzony i podszedłem do drzwi, żeby nimi trzasnąć,
ale nadal zostałem w środku. Miałem
nadzieję, że Amy pomyśli, że mnie nie ma i wyjdzie. Cicho usiadłem na jej łóżku
i wsłuchiwałem się w jej ciche łkanie.
*Amy*
Właśnie teraz, kiedy myślałam, że się od tego uwolniłam
wszystkie wspomnienia wróciły. Ten strach i bezsilność wobec człowieka, który
zniszczył mi życie.
Kurwa,
kurwa, kurwa
Przytłacza mnie nagły przypływ emocji. Po prostu chciałam
zapomnieć, zacząć inne życie, ale teraz wraca do mnie to, od czego za wszelką
cenę chciałam uciec. Teraz uderzyło we
mnie z siłą tornada to, skąd znałam tego chłopaka. To jego widywałam u boku
Harry’ego i teraz już wiem, dlaczego. ON JEST JEGO SYNEM. Te same rysy twarzy,
te same, piękne, czekoladowe oczy, te same, pełne, malinowe usta. Oczywiście.
Teraz zaczyna mi się wszystko układać. Justin zbliżył się do mnie ze względu na
ojca. On po prostu wie, kim jestem i chce mnie zniszczyć. Nie pozwolę na to.
Nie chcę, żeby wróciło to, czego tak bardzo się bałam. I nadal się boję,
chociaż wiem, że mogę walczyć, ale ostatnio przekonałam się, że nie jestem dość
silna, żeby wygrać.
Po konfrontacji z Justinem od razu pobiegłam do siebie i zamknęłam
się w łazience. Mogłam się łudzić, że on za mną nie pobiegnie, ale to byłyby
brednie. Jak się spodziewałam, po chwili usłyszałam jego głos po drugiej
stronie drzwi. Kiedy uderzyły we mnie myśli, nie wytrzymałam. Po prostu
rozpłakałam się jak małe dziecko. Te emocje skrywane przez całe moje życie
wyszły na wierz i teraz nawet nie chciałam ich ukrywać. Cała ściana, którą budowałam przez te
wszystkie lata zburzyła się, przez jeden fakt. Teraz wiem, że przegrałam.
Dotarło to do mnie dopiero teraz i dlatego to tak cholernie boli.
-Dobra, nawet nie wiem, co takiego ci nagle odjebało.
Wychodzę.- Usłyszałam trzaśnięcie drzwi i już wiedziałam, że zostałam sama.
Na pewno
nie wiesz, co się stało. Co za ironia.
Teraz nie szlochałam. Teraz wyłam i ryczałam jak opętana
zdając sobie sprawę z tego, w jakim gównianym położeniu jestem.
Siedziałam na zimnej podłodze w łazience już jakieś 2
godziny. Wypłakałam już chyba wszystkie łzy, jakie miałam. Jedyne, czego teraz
chciałam to porozmawiać z Care, ale nie byłam wstanie nawet wstać z miejsca.
Nie miałam na nic siły, ale przełamałam się i wyszłam łazienki. Gwałtownie się
zatrzymałam, kiedy zobaczyłam Justina śpiącego na moim łóżku. Wyglądał uroczo.
Siedział tu cały czas. Jak słodko.
O niee..
Ogarnij się dziewczyno. On jest twoim wrogiem. Wrogowie nie są uroczy nawet jak
śpią.
Całe szczęście, że miałam już wypis, więc nie musiałam iść do
tego jebniętego doktorka. Spakowałam szybko swoje rzeczy w międzyczasie pisząc
do Logana, żeby po mnie przyjechał. Robiłam wszystko bardzo cicho, bo gdybym
obudziła Justina, to byłaby głupia sytuacja. Właściwie to nawet nie wiem, co
bym zrobiła. Czy wykrzyczałabym mu w twarz, co myślę o nim i o jego ojcu, czy
uciekłabym bez słowa. Na szczęście nie miałam tego problemu. Jak wychodziłam z pokoju nadal spał.
Skierowałam się w stronę drzwi i od razu zauważyłam nadjeżdżający samochód.
Kocham te jego
szybkie reakcje
Wsiadłam do środka i przywitałam się z chłopakiem.
-Amy, jak ja cię dawno nie widziałem. Urosłaś, przytyłaś..
-Tak, tak, nabijaj się. Nie ma czasu. Jedź już, bo nie chcę
tu być ani minuty dłużej.
Logan
bez zbędnych pytań ruszył. Lubię w nim to, że nie musi wszystkiego wiedzieć,
tylko robi to, o co go poproszę. Po jakiś dziesięciu minutach byliśmy na
miejscu. Wzięłam swoją
torbę i wysiadłam z samochodu. Logan oczywiście od razu mi ją
wyrwał twierdząc, że nie mogę się przemęczać.
Dżentelmen.
Nie było sensu się z nim kłócić, bo i tak nie mam szans, więc
ruszyłam w stronę drzwi. Nie musiałam fatygować się, żeby znaleźć klucze, bo
zanim zdążyłam chwycić za klamkę ujrzałam Caroline uśmiechniętą od ucha do
ucha. Przytuliła mnie tak mocno, że nie mogłam oddychać.
-Co wy się tak uwzięliście? Zachowujecie się jak byśmy się
rok nie widzieli.- Mówiąc to weszłam w końcu do środka i ujrzałam Dylana, który
patrzył na mnie z wyrzutem.
Cholera
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, co przed chwilą
powiedziałam. Udając, że to się nie zdarzyło szybko podbiegłam do chłopaka i wtuliłam
się w jego ramiona.
Po chwili wszyscy już siedzieliśmy w salonie. Opowiedziałam im
o całym zajściu i ze zniecierpliwieniem czekałam na ich reakcje.
-Wow.. Niezłe gówno. – Powiedział Dylan ze zdziwieniem w
głosie
Ups..
Zapomniałam, że Dylan o niczym nie wiedział.. Cóż przynajmniej teraz już wie
-Przynajmniej już teraz wiesz, dlaczego nie chce wracać do
domu.
-Ale nie rozumiem jednego..Czemu mi nie powiedziałaś, myślałem,
że mi ufasz
-Ufam .. Proszę Cię Dylan to nie rozmowa na teraz, wrócimy do
tego później, ok.? – Uśmiechnęłam się do niego szczerze.
-Taa. – Odwzajemnił uśmiech, ale widziałam rozczarowanie w
jego oczach.
-Więc wracając do tematu, co mam zrobić?
-Zawsze możesz wykorzystać to, czego się dowiedziałaś
przeciwko niemu – Powiedziała Care zabawnie poruszając brwiami.
-To nie będzie takie trudne – Dodał Logan
-Nie za bardzo rozumiem, co macie na myśli. – Powiedziałam ze
zdezorientowaniem, marszcząc czoło.
- O to, że masz go w sobie rozkochać i wykorzystać do
załatwienia Harry’ego – Odezwał się Dylan, patrząc się na mnie jak na idiotkę.
-A niby jak mam to zrobić? – Zapytałam z irytacją.
-Jak to jak.. Każdy wie, że umiesz zawrócić chłopakom w
głowie.
-Zawrócić to mało powiedziane. – Skomentował Logan z
uśmiechem na twarzy.
-No właśnie, więc, w czym problem? – Zapytała dziewczyna.
-Dotarło do was, chociaż trochę to, co do was wcześniej mówiłam?
Jak już WIECIE – zaakcentowałam ostatnie słowo. – Aktualnie nie mam z nim zbyt
dobrych relacji.
-A masz do niego numer? – Zapytał Dylan obojętnie.
-No mam, ale..
-Żadnych ale, zadzwoń do niego, napisz, cokolwiek, umów się i
zaczynaj działać
Jeszcze chwilę rozmawialiśmy, a później Logan i Caroline
zebrali się do domów. Kiedy odprowadzałam ich do wyjścia, usłyszałam głośne
trzaśnięcie drzwi na górze.
No ładniee.
Jeszcze on ma do mnie jakieś wąty
Nie zwlekając długo udałam się do pokoju Dylana. Cicho
zapukałam i weszłam nie czekając na odpowiedź. Chłopak leżał na łóżku z
słuchawkami na uszach kompletnie mnie ignorując.
Usiadłam koło niego i nie zważając na to czy się wkurzy
zdjęłam mu słuchawki.
-Nie ignoruj mnie, chcę po prostu pogadać. –Powiedziałam z
nadzieją.
Szatyn nadal mnie olewał, wstał i podszedł do okna patrząc na
nocne niebo.
-Nie chciałam, żeby tak wyszło, ale..- Niedane mi było dokończyć,
bo odezwał się nagle Dylan.
-Co ale! Myślałem, że nie mamy przed sobą żadnych tajemnic.
Jak mogłaś nie powiedzieć mi o tak ważnej sprawie? Codziennie zastanawiałem się,
czemu mnie zostawiłaś, mimo, że tak dobrze się dogadywaliśmy.
-Dylan ty nic nie rozumiesz. Musiałam wyjechać, nie byłam
wstanie dłużej udawać, że jest okej – Powiedziałam czując pieczenie w oczach. Z
trudem powstrzymywałam łzy.
Amy bądź
twarda
-Gdybyś mi powiedziała, to może razem byśmy jakoś z tego
wybrnęli. Jakbym wiedział to pojechałbym z tobą.
-Widzisz właśnie, dlatego ci nie powiedziałam. Rodzice nie przeżyliby
straty obojga dzieci. Nie chciałam cię wplątywać w moje problemy. Wolę
wiedzieć, że jesteś bezpieczny, w domu, gdzie nic ci nie zagraża.
-W dupie z niebezpieczeństwem, jesteś moją siostrą i mimo
wszystko chcę cię chronić i pomagać – Powiedział chłopak łamiącym się głosem.
Nie czekając dłużej podeszłam do niego, mocno go przytuliłam
i pozwoliłam łzom swobodnie płynąć po moim policzku.
-Od dzisiaj żadnych tajemnic. – Powiedział przygarniając mnie
do uścisku
-Przysięgam na mały palec – Powiedziałam wyciągając palec w
jego stronę. Bez wahania podał swój. Teraz już nie było odwrotu. Musiałam wtajemniczyć
go w moje życie.
Rodzinne czułości przerwał nam dzwoniący telefon. Przekonana,
że dzwoni Caroline oderwałam się od brata i odebrałam nawet nie patrząc na
wyświetlacz.
-To sobie wybrałaś moment – Warknęłam
-Jeszcze nie zmieniłem płci.
-Justin? – Krzyknęłam w szoku.
Chciałam się rozłączyć, ale gdy spojrzałam na brata wiedziałam,
co mam zrobić.
-Tak to moje imię – Odezwał się z rozbawieniem w głosie.
-Przepraszam, myślałam, że to przyjaciółka.
-Spoko..- Powiedział obojętnie
Nagle pomiędzy nami wytworzyła się dziwna cisza.
-To.. Nie chcę cię wkurzać, ale może powiesz mi, o co
chodziło dzisiaj rano? – Zapytał Justin.
-Jak tak bardzo chcesz wiedzieć …. A zresztą to nie jest
rozmowa na telefon.
-W takim razie może jutro? W Starbucks? O drugiej?
Rybka
złapała haczyk
- Okej to do zobaczenia- Rzuciłam i się rozłączyłam.
- I jak? – Odezwał się Dylan
-Zaczynamy zabawę..
_______________________________________________________
Rozdział jak zwykle miał się pojawić wcześniej, no ale wyszło jak wyszło. Miejmy nadzieję, że teraz uda nam się dodać wcześniej.
1 komentarz:
Gratuluję pomysłu ;) Pierwszy raz FF gdzie to dziewczyna ma plany względem Justina, dziwne uczucie kiedy to ona chce go wykorzystać, w inny to zawsze Justin miał jakies ukryte korzyści. idę dalej czytać, nie moge sie doczekać jak to się dalej potoczy ♥
Cudowny FF ♥
Prześlij komentarz